środa, 30 grudnia 2015

Kremy bb - połączenie idealne:)

Jak tam po świętach? bardzo przejedzeni?
Korzystając z chwili relaksu, w dzień wolny od pracy, przedstawiam wam dwa kremy. Jednego z nich mogliście zauważyć we wcześniejszych postach ( mowa tu o kremie bb z SOBIO etic) i moja opinia o nim nie była dość obiektywna, a to tylko przez to, że używałam go zbyt krótko.
Dziś po kilkunastu użyciach i testach podjęłam decyzję o zakupie kolejnego opakowania i stwierdzam, że należą się mu przeprosiny, a powodów jest wiele.

Po pierwsze- krycie. Nie miałam nigdy wcześniej produktu, który tak by ukrył niedoskonałości i nie powodował zapychania i ponownego ich wysypu.

Po drugie- nawilżenie. Bardzo dobrze się komponuje z moją cerą dzięki m.in. olejkowi jojoba, który bardzo mi ostatnio służy. Poza tym cały skład jest naprawdę dobry (bez silikonów, parabenów i innych przykrych rzeczy w środku).

Po trzecie- wydajność. Chociaż tubka jest mała to produkt wystarcza na dość długi czas ze względu na to, że jest gęsty i bardzo przypomina mi konsystencją podkład dermacol (którego swoją drogą nigdy nie używałam ale wiem o nim dzięki teściowej):)

Po czwarte- super się nakłada. Wiem, że dla co niektórych jest zbyt tępy. Ja nakładam go zawsze na krem, dodatkowo od niedawna mieszam go z innym kremem bb.

Posiada SPF10, a opakowanie jest estetycznie wykonane.
Pojemność 30ml. Ważność 6m-cy.

Minusem może być to, że występuje on tylko w dwóch wersjach kolorystycznych ale jak dla mnie kolor 01 jest ok jako solo ale również dobrze miesza się go z innym kremem, o którym będzie mowa za chwilę:)

Jak widać powyżej drugi krem, o którym dowiedziałam się dzięki "Magicznemu domkowi" to mój pierwszy, prawdziwy krem bb. Zakupiony został na stronie RubiShop. 

Nie należał on do najtańszych. Kupiłam go z ciekawości i mam do niego mieszane uczucia. Co nie oznacza, że jest zły.
Nie kryje tak dobrze jak jego poprzednik, bo jest o połowę rzadszy. Nawilża podobnie ale mocno się po nim świecę ( z tym, że po większości kremów bb cera się błyszczy, bo posiadają one filtry-ten ma SPF30). 
Wspaniale współgra z kremem bb SOBIO etic! Ich połączenie jest idealne. Super się stapiają z moją kapryśną buzią. Ujednolicają cerę. Nie tworzą maski. Kryją fantastycznie i długo się utrzymują. Plus: nie robią mojej buzi krzywdy, powiedziałabym nawet, że pomagają w jej leczeniu. 
Odstawiłam póki co podkłady mineralne, a powiem szczerze, że myślałam, że to one grają pierwsze skrzypce. 


Morał z tego taki, że warto próbować czegoś nowego (nie koniecznie drogiego), bo może okazać się, że przez przypadek zostaniemy mile zaskoczeni.


środa, 16 grudnia 2015

Domowe knoppersy

"Knoppers"- to jest śniadanko:) Na pewno znacie tą reklamę, prawda? ale mało kto z was zna przepis na produkt, o którym jest w niej mowa.
Jeśli lubicie przekąsić czasem coś słodkiego to oto przepis (ale uwaga! to nie jest rzecz najzdrowsza). Przy moim problemie cerowym nie jest wskazane ale...ten ostatni raz;)



Składniki:
3 wafle tortowe

Masa jasna:
½ kostki margaryny
½ szkl. mleka
4 łyżki cukru
1 szkl. mleka w proszku

Masa orzechowa: (można zrobić jej mniej, bo jak dla mnie było jej zbyt dużo)
opakowanie kremu orzechowego (40g)
½ kostki masła
20dag orzechów (np.laskowych)

Polewa:
2 tabliczki mlecznej czekolady
½ szkl. śmietany kremówki

Wykonanie:
Masa jasna: mleko z cukrem podgrzać tak by cukier się rozpuścił. Ostudzić. Dodać do wcześniej zmiksowanej margaryny. Następnie dodać mleko w proszku i wymieszać.
Masa orzechowa: masło zmiksować z kremem orzechowym. Orzechy uprażyć na patelni, ostudzić i posiekać, a następnie dodać do masy.
Polewa: śmietanę podgrzać i rozpuścić w niej tabliczki czekolady.
Na pierwszy wafel wyłożyć masę orzechową, przykryć drugim waflem, na niego wyłożyć masę jasną i przykryć kolejnym waflem. Docisnąć. Wierzch pokryć polewą. Całość schodzić do stężenia się mas.



"To jest przepyszne i uzależniające" jak to powiedział mój szef, dlatego podzielcie się z kimś, bo sami nie dacie rady, a poza tym "fajnie jest się dzielić" (a tu pozdrowienia dla mojego Mimi).

Ściskam.
monia

środa, 9 grudnia 2015

Czas

Pierwszy słoneczny dzień w Anglii od przyjazdu z urlopu i do tego dzień wolny:) Ech.. za co ta nagroda?


Cóż... nie łatwo jest się przestawić na tryb "praca", gdy przez prawie 2 tygodnie nie za wiele się robiło:), pomijając wizyty u lekarzy tudzież innego rodzaju spotkania w sprawach czysto przyziemnych.
Bywało się tu i tam ale jak szybko to minęło wiedzą wszyscy, którzy chcą z bliskimi spędzić trochę czasu. Szczególnie gdy widzi się ich rzadko:(

Śmieje się do męża, mówiąc, że w Polsce odpoczywam psychicznie. Nie czuję takiej presji i stresów, które często daję się we znaki w Angolandii. Tu czas biegnie z zawrotną prędkością.
W ogóle podejście do różnych spraw jest całkiem inne. Dużą rolę odgrywa tu odmienność kulturowa, którą da się zauważyć szczególnie w czas świąteczny, gdzie obycie z obyczajami angielskimi nie zawsze daje poczucie spełnienia siebie w roli wyczekiwańca świątecznego.
Jest tu pewna magia i klimat świąteczny, którego w Polsce zaczynamy czuć coraz mocniej z każdym rokiem ale podejście jest czysto indywidualne.
Mam znajomego anglika, który jak większość jest nie wierzący ale co mnie w nim zaskoczyło to, to, że dla niego święta, nawet te "zakupowe" mogłyby nie istnieć, bo to jest tylko strata czasu. Nie ma choinki, bo uważa, że jest na to za stary (43l.) i chociaż gdy był dzieckiem spędzał święta "po angielsku" to teraz nawet nie spotyka się z rodziną. Od razu przychodzi do głowy "Opowieść wigilijna".
Takich historii można przytaczać wiele. Ale po co psuć sobie humor:)

Hmmm...
Uwielbiam święta. I choć kolejny rok spędzam je tutaj (nakaz odgórny) to co roku obchodzę je tak jak w rodzinnym domu. Uważam, że kultywowanie tradycji to coś pięknego. Nie zamykam się na nowości ale także nie zatracam się w nich doszczętnie. Utrzymanie balansu i zdrowe podejście do wszystkiego wychodzi na dobre.

Człowiek i Czas

Człapiąc przez życie, bezspiesznie, powoli,
napotkał człowiek czas na swej drodze.
Ten pochylając się w jego niedoli,
 uśmiechnął się szczodrze i rzekł mimochodnie:
" Widzę, że jesteś szczęśliwą osobą, 
spieszyć się chyba ci nie jest wskazane?
Lecz nie uważasz, że dość ubogą
bez tego wszystkiego co jest dobrze znane?"
Zatrzymał się człowiek w zadumie na chwilę,
i po refleksjach zwrócił się do czasu:
"Dlaczego wciąż drążysz ten temat zawile,
nie dość ci jeszcze tego ambarasu?:
biegania, pośpiechu, terminów i planów,
mnóstwa przekleństw i nerwów z tym wszystkim związanych,
całość to tworzy kicz społecznie znany,
gdzie czas przestaje być szanowany.
Czas się zasmucił i pyta człowieka:
" Dlaczego mówisz to tak świadomie?
Czyżbyś nie wiedział, że czas ucieka?
I trzeba korzystać ile tylko dane?"
"Nie potrzebuje tych ograniczeń,
Wszystkich zaleceń jak czas wykorzystać,
żyję po prostu i cieszę się życiem,
w zwolnionym tempie ciągłym odkryciem."


                                                 /monia/

p.s. Jak wy podchodzicie do całego czasu związanego ze świętami?

pozdrawiam gorąco
monia

niedziela, 8 listopada 2015

Zapach ciepła

Leniwie ciągnący się czas długich wieczorów i panująca aura za oknem przemawiają by zaszyć się w ciepłym kącie domu i wsłuchując się w uderzające krople deszczu, zwolnić trochę... zrobić przerwę na herbatkę;)
Moja jesień to przede wszystkim zapachy.


Perfuma Halle Berry to dobra jesienno-zimowa przyjaciółka od lat.
Spotkałyśmy się przypadkiem, w okolicach jakiegoś święta, właśnie w tym zadumanym czasie. Od tamtej chwili jest moją towarzyszką jesieni.
Rozstajemy się jedynie w okresach, gdy na dworze robi się cieplej niż w domu, ponieważ wiosna i lato to nie pora na nią.

Zapach jest obłędny-przynajmniej dla mnie:)
Nuty zapachowe to:
  • nuta głowy: liście figowe, gruszka i sycylijska bergamotka
  • nuta serca: hibiskus, mimoza i frezja
  • nuta bazy: sandałowiec, piżmo, kadzidło i bursztyn
Czy nie brzmi to ciepło? Używając jej z rana otulam się czymś niezwykle przyjemnym i ciepłym. W ciągu dnia wyczuwam delikatną słodycz bez zbędnej nachalności, a wieczorem pokazuje swą uwodzicielską naturę.

Uważam, że jest to perfuma bardzo seksowna,a zarazem delikatna. Działa na mnie uspokajająco. Domyślam się, że nie będzie pasować każdemu, ponieważ jest dość słodka i ciężka, aczkolwiek na mojej skórze nie wydaje się aż tak bardzo. Wszystko zależy od naszego naturalnego zapachu skóry.
Dla mnie jest to idealny zapach na chłodne, pochmurne i dżdżyste jesienne dni.
Taki powiew ciepła..mmm...



A jakie są wasze jesienne zapachy? Kultywujecie któryś tak jak ja, czy preferujecie trendy narzucane odgórnie?

niedziela, 1 listopada 2015

"Klipsy" do hybryd

Dzisiejsza niedziela obudziła mnie dość mglistym porankiem i niby nic w tym dziwnego by nie było, bo to przecież Wielka Brytania, gdyby nie to, że ten stan utrzymywał się cały dzień i to tylko w miejscowości, w której mieszkam- jak taka całodniowa pierzynka. I jeszcze to, że 10 km dalej był zwykły słoneczny dzień:)Dziwne...
Ale nie o tym..
Mam tu taki mały gadżet dla lubiących paznokcie hybrydowe.
Klipsy! Pomagają w ściągnięciu paznokci raz, dwa. Wystarczy płatek nasiąknięty acetonem. 
Wielokrotnego użytku.
Bez folii.
Cena na eBay: od 1-2 funtów





Przydatna rzecz:)

Pozdrawiam
monia

środa, 21 października 2015

Ciasto marchewkowe

Jedno z lepszych jakie jadłam z tej kategorii ciast "warzywnych", jeśli można w ogóle tak to określić.
Polecam każdemu. Pyszne, miękkie i nie sprawiające żadnych trudności.
Pierwsze jakie upiekłam było przygotowane w towarzystwie angielskiego 16-latka, więc wydaje się, że łatwiej być nie może:) Kto ugryzie kawałek to sięgnie po więcej. Gwarantuje!



Ten krem to nieodłączny element tego ciasta. Mój mąż go uwielbia:)





Wiem, wiem ciasto jest dość kaloryczne ale od czasu do czasu można sobie na niego pozwolić, prawda?

niedziela, 18 października 2015

A co do dłoni...

Każdy z nas ma inne wymagania od kremu do dłoni, bo każda skóra dłoni jest inna. 
Moja jest bardzo mocno przesuszona i bez kremu ani rusz.
Kremu używam kilkanaście razy w ciągu dnia.
Aktualni pomocnicy, przy pielęgnacji skóry dłoni, to kremy znane i tanie ale jakże miłe dla potarganej i spragnionej wilgoci dłoni.


Pierwszy to regenerujący krem do rąk marki Evree. Mam go po raz pierwszy i muszę przyznać, że chyba nie ostatni.
Krem ma dobry skład,świetnie nawilża dłonie, nie pozostawia tłustej warstwy, a jedynie delikatny film i szybko się wchłania.
Konsystencja nie za wodnista, a zapach bardzo przyjemny.
Dodatkowo opakowanie jest poręczne i zamykane "na klapkę" (dla mnie to duży plus, bo zakrętki ciągle wyślizgują mi się z rąk-nie cierpię ich).
Jest ogólnie dostępny w drogerii Rossmann. Cena ok.9zł






Nie pamiętam już które opakowanie kremu regenerującego marki Bebeauty posiadam ale nie narzekam na niego, wręcz przeciwnie. Jest równie dobry jak poprzednik.
Skóra po nim jest mięciutka, odżywiona i bez tego ściągnięcia, które towarzyszy skórom suchym i szorstkim.
Świetnie się wchłania, przepięknie pachnie i naprawdę chroni.
Opakowanie bezproblemowe:)
Dostępny w Biedronce ale ceny nie pamiętam, bo zrobiłam zapas już dawno temu. Wiem również, że jego szata graficzna mogła ulec zmianie ale nie wiem co ze składem.





Więc jeśli nie posiadacie jeszcze kremu na chłodne jesienne dni to polecam sprawdzić te, a nuż się sprawdzą także i u was:)

Pozdrawiam

środa, 7 października 2015

Coś do poczytania

W dzisiejszej przerwie na herbatkę chciałabym opowiedzieć ale także i zachęcić do przeczytania 3 książek, które przez ostatni czas umilały mi wieczory. 


Pierwszą z nich pożyczyłam od mamy, bo chciałam "coś" poczytać podczas deszczowych, angielskich dni.
Jest  to ostatnia część trylogii napisanej przez Paullinę Simons pt." Ogród letni".


Książka, jak wspomniałam, jest kontynuacją trylogii o losach zakochanej leningradki i oficera, którzy przeszli piekło jakie niosła za sobą wojna.
Po latach rozłąki, bólu i tragedii rodzinnych odnajdują siebie i Amerykę- azyl jaki im został dany przez los.
Barwa języka, sposób w jaki autorka opisuje drastyczną historię wojny i ich uczucia wprost poraża czytelnika.
Nie jest to zwykły romans. To kawałek historii wojennej, o której uczą nas w szkołach, tyle że z innej perspektywy.
Książkę czyta się przyjemnie i szybko, bo jest naprawdę wciągająca. Nie chcę zdradzać szczegółów, bo gdy opiszę ją zbyt obszernie to może ją ktoś odebrać inaczej niż ja-w końcu na każdym z nas może ona wywołać inne wrażenie... rzecz gustu.
Można się przy niej wzruszyć, uśmiać i zastanowić nad własnym życiem.
Zachęcam do przeczytania ale zaczynając od dwóch wcześniejszych tomów pt."Jeździec miedziany" oraz "Tatiana i Aleksander" ponieważ łatwiej będzie się połapać co i jak. Naprawdę warto!!!

Kolejną na liście moich nieobowiązkowych lektur jest angielska książka pt." Accidents can happen when I'm thinking of you", autorstwa Jill Mansell.


Książka została mi w "spadku" po przeprowadzce na nowe mieszkanie.
Opowiada o losach matki układającej sobie życie od początku oraz córki- studenki, która w trudnych chwilach wie, że może liczyć na swojego rodzica. Ich relacje i podobieństwo do siebie nawzajem ukazuje jak są blisko związane. Perypetie są zaskakujące i czasem można się pogubić czytając jakie sytuacje się im przytrafiają. Ogólnie ciekawa opowiadanka przy której można podszkolić język.

Ostatnia książka "Najdłuższa podróż", została napisana przez Nicholasa Sparksa.


Opowiada o losach starego, żegnającego się z życiem człowieka, jego niesamowitej historii miłości do żony. Przeplata się ona z historią innej młodej, zakochanej pary, dopiero wchodzącej w nowe życie.
Początkowo nie za bardzo chciało mi się ją czytać ale z każdą stroną zainteresowanie wzrastało.
Koniec okazał się nieoczekiwany i wzruszający.

Nie jestem zbyt dobra w opisie książek ale mam nadzieję, że kogoś zachęciłam do przeczytania przynajmniej jednej z nich.


Więc, do poczytania!

poniedziałek, 5 października 2015

Muffinki z masłem orzechowym

Muffinki!!! kto ich nie lubi. Jest wiele sposobów na ich przygotowanie. U mnie wydanie z masłem orzechowym mmmm...mniam. 
Co do samego masła, to do wyboru, do koloru. Jakie lubicie najbardziej. Do moich dzisiejszych wypieków użyłam masła orzechowego bez dodatku cukru.


Składniki:
1½ szkl. mąki
½ szkl. cukru
1½ łyżeczki proszku do pieczenia
½ szkl. mleka
2 jajka
½ roztopionej kostki margaryny lub masła
sok z ½ cytryny
masło orzechowe

Wykonanie:
Mąkę, cukier i proszek mieszamy.
W osobnej misce mieszamy mleko z jajkami i lekko ubijamy.
Do mąki wlewamy mleko z jajkami, dodajemy margarynę/masło i sok z cytryny.
Do blaszki muffinkowej, wyłożonej zwykłymi lub silikonowymi papilotkami, wykładamy część przygotowanej masy. Do każdej papilotki dodajemy po łyżeczce masła orzechowego i przykrywamy pozostałą masą.
Pieczemy 15min/200°C 




Smacznego:)

niedziela, 4 października 2015

Sztyft Aloesowy

Chwilowy brak mojej aktywności spowodowało przeziębienie, które jak na złość mnie nie opuszcza ale ustępuje stopniowo.

Dziś będzie o sztyfcie/dezodorancie Aloe Ever-Shield firmy Forever. 


Sztyftu używam od niedawna. Jakieś 3 tyg. może ciut dłużej.
Zamówiłam go na allegro za cenę 24zł. Cena może wydawać się wysoka ale produktu w opakowaniu jest 92,1g dokładnie, więc całkiem sporo. Raczej szybko go nie zużyję.
Jego konsystencja jest zwarta i bardzo delikatna, co uprzyjemnia aplikację:) Kolor przezroczysty. Zapach jak dla mnie pudrowy, dość przyjemny ale jego wyczuwalność jest niska. Dezodorant nie zawiera soli aluminium i nie brudzi ubrań. 


Nie mam problemów z nadmiernym poceniem i zależało mi aby był to produkt naturalny oraz nie powodujący podrażnień. I taki jest ten sztyft.



Co do samej ochrony to różnie z tym bywa.
Na co dzień jest wystarczający, przy większych stresach czy bieganiu kompletnie się nie nadaje. Choć jeśli chodzi o sport, to uważam, że nie jest mi potrzebna żadna tego typu ochrona, ponieważ i tak za chwilę wezmę prysznic, a tak przynajmniej skóra raz na jakiś czas pooddycha swobodnie.



No cóż trzeba będzie szukać czegoś bardziej skutecznego ale również o ekologicznym składzie.
Macie coś do zaproponowania?

niedziela, 20 września 2015

Paczka z Polski:)

 Ufff...nareszcie znalazłam chwilę czasu dla siebie. 
Cały tydzień był dość pracowity i minął mi niesamowicie szybko. W pewnym momencie nie wiedziałam jaki jest dzień:)No ale już jestem i mam do pokazania kilka nowinek.


W związku z licznymi problemami mojej cery zamówiłam kilka produktów, z którymi wiążę pewne nadzieje.

Niedawno skończył mi się krem do twarzy i szukałam na rynku polskim czegoś naturalnego, co nie podrażni jeszcze bardziej mojej skóry.
Mój krem nr 11 marki Fitomed ma wszystko czego potrzebuje cera tłusta i mieszana z rozszerzonymi porami. W swoim składzie posiada m.in. świeży napar z oczaru wirginijskiego, pięciornika i skrzypu oraz olej z czarnuszki z siewnej.
Zapach jest specyficzny-ziołowy ale nie natarczywy. Konsystencja szybko się wchłaniająca, nie pozostawia tłustej warstwy. Bez parabenów, barwników i substancji zapachowych.

Używam go od niedawna, dlatego nie mogę określić czy jest on dla mnie ale póki co nie zauważyłam żeby wyrządził mi krzywdę.
Po nałożeniu go na twarz wydaje mi się, że dałam go nieco za mało, poza tym ciężko nakłada się na niego podkład mineralny, ponieważ pyli się tak, jakby kremu w ogóle nie było, w związku z czym nie kryje zbyt dobrze.
Zauważyłam również, że twarz szybko mi się przetłuszcza ale to nie nowość, bo po każdym kremie tak mam:(
 Zwężenie porów jest dość delikatne ale wydaje mi się, że to zbyt krótki czas by w ogóle coś na temat tego kremu powiedzieć. Cóż więc... zobaczymy co będzie dalej. 


Drugim produktem, na którym się niestety zawiodłam jest krem BB marki SO BIO etic. Skład ma niesamowity. 99% składników jest pochodzenia naturalnego, a 37% pochodzi z rolnictwa ekologicznego.

Tak jak wcześniej z kremem Fitomed, również tutaj stosowanie było kilkudniowe. Mimo to nie jestem do końca zadowolona, ponieważ nie kryje tak jak wspomina producent i trochę ciemnieje w ciągu dnia. Być może gdy poprawi się moja cera będzie wyglądał lepiej? 
Konsystencja podobna jak w podkładzie Dermacol-gęsta i zbita ale to mi akurat nie przeszkadza. Skóra po nim jest nawilżona. Krem posiada naturalny filtr SPV10.
Sama nie wiem co o nim myśleć. 


Bielenda, Skin Clinic Profesional, Super Power Mezo Serum, Aktywne serum korygujące Anti-Age do cery mieszanej i tłustej, z niedoskonałościami. Długa nazwa wychwalającego na blogach serum do twarzy. Zawiera kwas migdałowy, laktobionowy oraz wit.B3. 
Zakup uzasadniony. Zobaczymy co z tego wyjdzie. Testy przede mną.


Przedostatni pomocnik przy chorej buzi to olejek z drzewa herbacianego (Melaleuca Alternifolia Oil).
Stosuje się go w wyrobach farmaceutycznych, kosmetycznych, jako preparat do kąpieli, masażu, inhalacji i aromaterapii...niemalże wszędzie. 
Jest silnie bakteriobójczy i przeciwwirusowy.
Gdy pojawi się nam jakaś niespodzianka na twarzy możemy ją potraktować olejkiem (ale tylko pojedynczą zmianą). On ją szybko wysuszy i zaleczy. Przy większych partiach ciała pamiętajmy, że nie można go stosować bezpośrednio, bez uprzedniego rozcieńczenia.
Zapach intensywny,konsystencja suchego olejku.


Ostatnią rzeczą, którą zamierzałam kupić już od zeszłej jesieni jest lampa na podczerwień, typu solux.
Moja jest z firmy Sanitas. Kupiłam ją z myślą o zbliżającej się angielskiej jesieni oraz o pomocy przy różnego rodzaju schorzeniach:
- bóle ucha, nosa, gardła
- oparzenia
- mięśniobóle
- trądzik
- trudno gojce się rany 
- leczenie nerwowości, depresji i zaburzeń snu itp.
Dzięki lampie, skóra staje się bardziej ukrwiona, następuje szybsza przemiana materii w miejscu naświetlanym oraz pobudzenie receptorów cieplnych skóry.

Jak jej używać? Ustawić lampę w odległości 20-30cm przy naświetlaniu miejscowym lub nie mniejszej niż 100cm przy naświetlaniu ogólnym. Czas zależy od mocy żarówki i  rodzaju naświetlającego schorzenia. Przy naświetlaniu twarzy należy osłonić oczy specjalnymi okularami ochronnymi. Czas naświetlania w większości wypadków to 15min. Częstotliwość jest dowolna ale należy robić kilkugodzinne przerwy.


I to by było wszystko w tym temacie. Trzymajcie kciuki za moją kurację i usłyszenia niedługo.


środa, 9 września 2015

Przepiśnik

Coś czego brakuje każdej zabieganej pani domu. Ileż to razy każda z nas zapisze na byle skrawku papieru przepis lub dostanie go od sąsiadki z wizją zrobienia go w najbliższym czasie. I zazwyczaj gdy przychodzi do czynów, uświadamiamy sobie, że przepis się nam zawieruszył. A to pech!

I tu przychodzi z pomocą "Przepiśnik", czyli mała książeczka/książka kucharska w formacie A5, w której nasze popisowe dania znajdą miejsce.


Swój przepiśnik otrzymałam od siostry... tak bez okazji:) p.s. dziękuję!
Książeczka jest bardzo solidnie wykonana. Niesamowicie kolorowa i przyciągająca uwagę. Idealnie przemyślane strony, które podzielone są na działy, dzięki czemu możemy posegregować przepisy, a te, które się nie mieszczą mają dodatkowe miejsce w kieszonkach.






Dodatkowo znajdziemy tam przydatny przelicznik miar i wag, rodzaje kieliszków, szybki kurs składania serwetek i wiele, wiele innych praktycznych i przydatnych informacji.




Myślę, że sprawdzi się on doskonale w każdej kuchni.