środa, 21 października 2015

Ciasto marchewkowe

Jedno z lepszych jakie jadłam z tej kategorii ciast "warzywnych", jeśli można w ogóle tak to określić.
Polecam każdemu. Pyszne, miękkie i nie sprawiające żadnych trudności.
Pierwsze jakie upiekłam było przygotowane w towarzystwie angielskiego 16-latka, więc wydaje się, że łatwiej być nie może:) Kto ugryzie kawałek to sięgnie po więcej. Gwarantuje!



Ten krem to nieodłączny element tego ciasta. Mój mąż go uwielbia:)





Wiem, wiem ciasto jest dość kaloryczne ale od czasu do czasu można sobie na niego pozwolić, prawda?

niedziela, 18 października 2015

A co do dłoni...

Każdy z nas ma inne wymagania od kremu do dłoni, bo każda skóra dłoni jest inna. 
Moja jest bardzo mocno przesuszona i bez kremu ani rusz.
Kremu używam kilkanaście razy w ciągu dnia.
Aktualni pomocnicy, przy pielęgnacji skóry dłoni, to kremy znane i tanie ale jakże miłe dla potarganej i spragnionej wilgoci dłoni.


Pierwszy to regenerujący krem do rąk marki Evree. Mam go po raz pierwszy i muszę przyznać, że chyba nie ostatni.
Krem ma dobry skład,świetnie nawilża dłonie, nie pozostawia tłustej warstwy, a jedynie delikatny film i szybko się wchłania.
Konsystencja nie za wodnista, a zapach bardzo przyjemny.
Dodatkowo opakowanie jest poręczne i zamykane "na klapkę" (dla mnie to duży plus, bo zakrętki ciągle wyślizgują mi się z rąk-nie cierpię ich).
Jest ogólnie dostępny w drogerii Rossmann. Cena ok.9zł






Nie pamiętam już które opakowanie kremu regenerującego marki Bebeauty posiadam ale nie narzekam na niego, wręcz przeciwnie. Jest równie dobry jak poprzednik.
Skóra po nim jest mięciutka, odżywiona i bez tego ściągnięcia, które towarzyszy skórom suchym i szorstkim.
Świetnie się wchłania, przepięknie pachnie i naprawdę chroni.
Opakowanie bezproblemowe:)
Dostępny w Biedronce ale ceny nie pamiętam, bo zrobiłam zapas już dawno temu. Wiem również, że jego szata graficzna mogła ulec zmianie ale nie wiem co ze składem.





Więc jeśli nie posiadacie jeszcze kremu na chłodne jesienne dni to polecam sprawdzić te, a nuż się sprawdzą także i u was:)

Pozdrawiam

środa, 7 października 2015

Coś do poczytania

W dzisiejszej przerwie na herbatkę chciałabym opowiedzieć ale także i zachęcić do przeczytania 3 książek, które przez ostatni czas umilały mi wieczory. 


Pierwszą z nich pożyczyłam od mamy, bo chciałam "coś" poczytać podczas deszczowych, angielskich dni.
Jest  to ostatnia część trylogii napisanej przez Paullinę Simons pt." Ogród letni".


Książka, jak wspomniałam, jest kontynuacją trylogii o losach zakochanej leningradki i oficera, którzy przeszli piekło jakie niosła za sobą wojna.
Po latach rozłąki, bólu i tragedii rodzinnych odnajdują siebie i Amerykę- azyl jaki im został dany przez los.
Barwa języka, sposób w jaki autorka opisuje drastyczną historię wojny i ich uczucia wprost poraża czytelnika.
Nie jest to zwykły romans. To kawałek historii wojennej, o której uczą nas w szkołach, tyle że z innej perspektywy.
Książkę czyta się przyjemnie i szybko, bo jest naprawdę wciągająca. Nie chcę zdradzać szczegółów, bo gdy opiszę ją zbyt obszernie to może ją ktoś odebrać inaczej niż ja-w końcu na każdym z nas może ona wywołać inne wrażenie... rzecz gustu.
Można się przy niej wzruszyć, uśmiać i zastanowić nad własnym życiem.
Zachęcam do przeczytania ale zaczynając od dwóch wcześniejszych tomów pt."Jeździec miedziany" oraz "Tatiana i Aleksander" ponieważ łatwiej będzie się połapać co i jak. Naprawdę warto!!!

Kolejną na liście moich nieobowiązkowych lektur jest angielska książka pt." Accidents can happen when I'm thinking of you", autorstwa Jill Mansell.


Książka została mi w "spadku" po przeprowadzce na nowe mieszkanie.
Opowiada o losach matki układającej sobie życie od początku oraz córki- studenki, która w trudnych chwilach wie, że może liczyć na swojego rodzica. Ich relacje i podobieństwo do siebie nawzajem ukazuje jak są blisko związane. Perypetie są zaskakujące i czasem można się pogubić czytając jakie sytuacje się im przytrafiają. Ogólnie ciekawa opowiadanka przy której można podszkolić język.

Ostatnia książka "Najdłuższa podróż", została napisana przez Nicholasa Sparksa.


Opowiada o losach starego, żegnającego się z życiem człowieka, jego niesamowitej historii miłości do żony. Przeplata się ona z historią innej młodej, zakochanej pary, dopiero wchodzącej w nowe życie.
Początkowo nie za bardzo chciało mi się ją czytać ale z każdą stroną zainteresowanie wzrastało.
Koniec okazał się nieoczekiwany i wzruszający.

Nie jestem zbyt dobra w opisie książek ale mam nadzieję, że kogoś zachęciłam do przeczytania przynajmniej jednej z nich.


Więc, do poczytania!

poniedziałek, 5 października 2015

Muffinki z masłem orzechowym

Muffinki!!! kto ich nie lubi. Jest wiele sposobów na ich przygotowanie. U mnie wydanie z masłem orzechowym mmmm...mniam. 
Co do samego masła, to do wyboru, do koloru. Jakie lubicie najbardziej. Do moich dzisiejszych wypieków użyłam masła orzechowego bez dodatku cukru.


Składniki:
1½ szkl. mąki
½ szkl. cukru
1½ łyżeczki proszku do pieczenia
½ szkl. mleka
2 jajka
½ roztopionej kostki margaryny lub masła
sok z ½ cytryny
masło orzechowe

Wykonanie:
Mąkę, cukier i proszek mieszamy.
W osobnej misce mieszamy mleko z jajkami i lekko ubijamy.
Do mąki wlewamy mleko z jajkami, dodajemy margarynę/masło i sok z cytryny.
Do blaszki muffinkowej, wyłożonej zwykłymi lub silikonowymi papilotkami, wykładamy część przygotowanej masy. Do każdej papilotki dodajemy po łyżeczce masła orzechowego i przykrywamy pozostałą masą.
Pieczemy 15min/200°C 




Smacznego:)

niedziela, 4 października 2015

Sztyft Aloesowy

Chwilowy brak mojej aktywności spowodowało przeziębienie, które jak na złość mnie nie opuszcza ale ustępuje stopniowo.

Dziś będzie o sztyfcie/dezodorancie Aloe Ever-Shield firmy Forever. 


Sztyftu używam od niedawna. Jakieś 3 tyg. może ciut dłużej.
Zamówiłam go na allegro za cenę 24zł. Cena może wydawać się wysoka ale produktu w opakowaniu jest 92,1g dokładnie, więc całkiem sporo. Raczej szybko go nie zużyję.
Jego konsystencja jest zwarta i bardzo delikatna, co uprzyjemnia aplikację:) Kolor przezroczysty. Zapach jak dla mnie pudrowy, dość przyjemny ale jego wyczuwalność jest niska. Dezodorant nie zawiera soli aluminium i nie brudzi ubrań. 


Nie mam problemów z nadmiernym poceniem i zależało mi aby był to produkt naturalny oraz nie powodujący podrażnień. I taki jest ten sztyft.



Co do samej ochrony to różnie z tym bywa.
Na co dzień jest wystarczający, przy większych stresach czy bieganiu kompletnie się nie nadaje. Choć jeśli chodzi o sport, to uważam, że nie jest mi potrzebna żadna tego typu ochrona, ponieważ i tak za chwilę wezmę prysznic, a tak przynajmniej skóra raz na jakiś czas pooddycha swobodnie.



No cóż trzeba będzie szukać czegoś bardziej skutecznego ale również o ekologicznym składzie.
Macie coś do zaproponowania?