niedziela, 28 lutego 2016

Eyeliner Maybelline + pędzelek dwustronny

Kreski na oku są modne nie od dziś. Mnie zawsze kojarzyły się z takimi gwiazdami jak Marilyn Monroe czy Audrey Hepburn.
Podkreślają kształt oka, nadają mu głębi, unoszą jego końcówki...itd.
Bardzo lubię je na oczach u kogoś ale sama także często je maluje.

Wcześniej używałam do tego eyelinerów w pisaku czy kałamarzu ale jakoś nie a bardzo mi to szło.
Od jakiegoś czasu używam eyelinera w żelu firmy Maybelline.

Jest to mój pierwszy eyeliner w takiej formie i muszę przyznać, że przyjemnie się go używa.
Stosuję go wraz z załączonym aplikatorem, który posiada dwie końcówki.
Jedna to krótki i dość sztywny pędzelek, druga to również sztywna gąbeczka do rozcierania. 
Obie te końcówki są bardzo przydatne, co na początku nie było przeze mnie doceniane.
Czasem używam do niego pędzel Maestro, o którym pisałam tutaj.


Z jego dostępnością w drogeriach był niestety problem więc zamówiłam na Allegro, za cenę ok. 25zł (o ile dobrze pamiętam). 

Kreski maluje się nim bardzo szybko i nie potrzeba aż takiej wprawy jak przy eyelinerach w pisaku czy kałamarzu.

Kolor jest wyraźny, czarny i długo się utrzymuje. Nie rozmazuje się, nie osypuje, nic z tego typu rzeczy się nie dzieje.

Po kilku miesiącach stosowania zauważyłam, że od góry lekko przysycha ale wystarczy wymieszać delikatnie bądź zebrać odrobinkę i jest ok. Dodam tylko, że nie stosuję go codziennie. I jak widać powyżej nie szaleję z jego nadmiarem. Wolę kreski bardziej naturalne.

Pojemność dla mnie wystarczająca. Estetyczne opakowanie, trwałość i łatwość aplikacji sprawiło, że do typowych eyelinerów już raczej nie wrócę.



niedziela, 21 lutego 2016

Olejek jojoba

Ooooo...ale mnie nie było, jak ten czas leci.
Cóż trochę się dzieje w moim życiu więc z tego względu trochę opuściłam się w postowaniu ale o tym opowiem innym razem.

Dzisiejszy post będzie o olejku jojoba, którego używam już od jakiś 3 m-cy, i który chwilowo zastępuje mi krem na noc oraz zastanawiam się nad używaniem go do zmywania makijażu zamiast mleczka, którego obecnie stosuję i jest do bani! Mowa o mleczku z Biedronki, firmie BeBeauty.

Olejek, o którym wspominam pochodzi z firmy Etja i poprawna jego nazwa to olej jojoba Gold.

Można go dostać stacjonarnie w sklepach zielarsko-kosmetycznych lub na allegro.
Cena to ok. 20zł/50ml 

Jest on w 100% ekologiczny, tłoczony na zimno.
Świetnie skórę nawilża, zmiękcza, natłuszcza. Łagodzi stany zapalne, pomocny przy zmianach trądzikowych, przesuszonej skórze i podrażnieniach.
Bogaty w fitosterole (związki pochodzenia roślinnego), nienasycone kwasy tłuszczowe, wit.E i F oraz skwalen, który występuje w płaszczu tłuszczowym skóry, chroniąc ją przed utratą wody.

Zapachu prawie nie ma, tzn. można coś tam wyczuć ale nie jest to niemiła woń.
Opakowanie posiada wygodną pompkę.

Używam go wieczorem po demakijażu i tonizowaniu skóry, wykonując delikatny masaż. Poza tym nie stosuję już nic. Po prostu nie jest mi to potrzebne.

Zauważyłam znaczną poprawę stanu skóry i jej nawilżenia.
Moja skóra bardzo się ostatnio przesuszyła i mam trudności w jej wystarczającym nawilżeniu samymi kremami, dlatego zdecydowałam się na mocniejszy środek i to była dobra decyzja.

Stosuję go również na dłonie (od czasu do czasu), bo i tutaj moja sucha skóra daje mi się we znaki.

Ogólnie rzecz biorąc jest to jeden z lepiej tolerowanych olejów do kapryśnej cery. Używałam wcześniej kokosowego- zapchał mnie bardzo. Z tym nie ma takich problemów.
Szczerze polecam osobom borykającym się nie tylko z trądzikiem ale ze skórą odwodnioną i ściągniętą, a także osobom z egzemą i łuszczycą.

Tak jak wspomniałam na początku mam w zamiarze sprawdzić go do demakijażu, bo słyszałam pochlebne zdania na jego temat.

 A co wy o nim myślicie?

wtorek, 9 lutego 2016

Gadżety kobiety

Dzisiejszy post trochę z innej beczki.
Każdy z nas ma przedmioty, które często używa albo czasami wręcz się z nimi nie rozstaje.
Podzielę się z wami kilkoma z moich "gadżetów", które nie są niezastąpione ale w codziennym życiu się przydają.

1. Zaparzaczka do herbaty

Kupiłam ją kilka lat temu w zestawie z jakąś liściastą herbatą. Służy mi do dziś. Nie zniszczyła się, nic z niej nie odprysło. Bardzo przyjemnie i szybko się z niej korzysta. Poranna zielona herbata bez fusów smakuje znacznie lepiej.
Posiada wygodną sprężynową rączkę dzięki czemu nie musimy się bawić z nałożeniem herbaty do środka. Bardzo przydatna rzecz dla entuzjastek herbat liściastych.

2. Kubek termiczny

Skoro w jesteśmy w temacie herbat...
Kolejna przydatna rzecz, przynajmniej w okresie chłodów. Długo trzyma ciepło. Nawet po 7 godz. herbata lub inny gorący napój ciągle jest ciepły. Niezastąpiony podczas długich podróży samochodem lub dla osób, które lubią pić ciepłe napoje bez konieczności ciągłego biegania do czajnika.
Zakupiony na allegro.

3. Przenośny kosz na śmieci/pojemnik na odpady

Jak wiadomo w większości angielskich kuchni kosze na śmieci stoją na zewnątrz, tzn. w którymś z kątów kuchni, a czasami zajmują jej centralne miejsce, a nawet spotkałam się w jednym domu, że kosz stał tuż obok stołu! bleee..
U nas też jest taki kosz ale przeniesiony został w inne pomieszczenie, bo zajmował zbyt dużo miejsca. Zastąpiłam go małym plastikowym pojemnikiem na odpadki, który przywiesza się na drzwiczkach szafki. Znakomicie mi się sprawdza. Robiąc obiad, śniadanie itp. wrzucam do niego resztki, a po wszystkim opróżniam bezpośrednio do większego kosza.
Dzięki temu mam zawsze porządek na blacie stołu, bo dzięki załączonej szpatułce wszystko zgarniam do jego wnętrza. 

4. Trymer

Kobiecy gadżet do stref intymnych.
Przydatna rzecz dla osób, które cierpią na zapalenie okołomieszkowe. Gdy maszynka jednorazowa zbyt mocno podrażnia skórę, można ją zastąpić tym urządzeniem. Chociaż nie da takiego samego efektu jak golarka ale  może pomóc przy estetycznym wyglądzie bikini. 
Zasilany jest na mała baterię. Dodatkowo posiada mniejszą głowicę, nakładki do długości włosów oraz szczoteczkę do czyszczenia. Całość zapakowana jest w materiałowy woreczek.

5. Kalendarz do torebki

Rzecz u mnie niezbędna. Służy mi nie jako wyznacznik co zrobić danego dnia ale bardziej jako zbiór wszystkich kontaktów, imprez okolicznościowych, notatnik itp.
Najlepiej się u mnie spisują te terminarze, które są dodatkami do gazet. Są małe, estetycznie wykonane, lekkie...takie jak lubię. Zawierają wszystko czego mi potrzeba.

6. Maseczka na oczy do spania

Ostatnią rzeczą, która jest najmniej używana, jest oto ta maseczka do spania. Kupiłam ją na allegro za grosze. Przyczyna jej zakupu była prosta: chodzę wcześnie spać, a mój mąż raczej późno... pozostały komentarz jest zbędny.
Nie podoba mi się materiał z jakiego jest wykonana oraz jej rozmiar, mogłaby być większa, ponieważ gdy ją nakładam na oczy to odstaje w miejscu nosa i niestety widać światło. Wiem, że na rynku są takie z przedłużeniem na policzki.
Wiem również, że część osób nie wyobraża sobie spania w czymś takim. 
Kiedy jestem naprawdę zmęczona to wtedy mi wszystko jedno czy mam ją czy nie ale czasem  są takie dni...


I to by było na tyle.
Macie jakieś swoje Gadżety Kobiety?

czwartek, 4 lutego 2016

Churros- hiszpański przysmak, nie tylko na Tłusty Czwartek

Witam,
nieco się spóźniłam z tym przepisem ale tak jak napisałam w tytule nie jest to tylko smakołyk przeznaczony do chrupania w Tłusty Czwartek. Równie dobrze można go przygotować w czasie wizyty znajomych czy rodziny.

Składniki:
1szkl. mąki
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1szkl.wody
3 jajka
60g masła
szczypta soli
olej (do smażenia)
drobny cukier
cynamon mielony

Wykonanie:
Do garnka wlewamy wodę i dodajemy masło. Całość zagotowujemy. Mąkę mieszamy z proszkiem do pieczenia i solą. Do wrzącej  wody  z masłem dodajemy mąkę i szybko mieszając łączymy składniki do utworzenia się ciasta. Odstawiamy do ostygnięcia.
Do chłodnego ciasta dodajemy kolejno po jednym jajku i mieszamy aż ciasto będzie jednolite.
Gotowe ciasto przekładamy do szprycy z odpowiednią końcówką ( u mnie była to szeroka gwiazdka).
W garnku rozgrzewamy olej i wyciskając ciasto ze szprycy, wrzucamy je bezpośrednio na gorący olej. Można pomóc sobie nożyczkami, ucinając małe porcje ciasta.
Smażymy do utrzymania złocistego koloru. Odsączmy na ręczniku papierowym.
Mieszamy cukier z cynamonem aby utworzyć posypkę. Obtaczamy w niej gotowe churros. I gotowe:)

W odpowiedniej oprawie świetnie się sprawdzą w ostatnich dniach karnawału.
Moja wersja jeszcze świętami zalatuje hehehe ale też ładnie:)

Są pyszne ale i tuczące..niestety. Więc ostrożnie z tym.
Można podawać je same bądź w towarzystwie różnych czekoladopodobnych dipów i sosów. 
Jak dla mnie obsypane cukrem wystarczą.