W swoim życiu przetestowałam już różne rodzaje peelingów: mechaniczne, chemiczne, kawitacyjne oraz enzymatyczne.
Zdecydowanie moim faworytem jest ten ostatni, chociaż nie powiem korzystam także z tych pozostałych gdy zachodzi potrzeba.
Z firmą Norel spotykam się już nie pierwszy raz.
Poznałam się z ich produktami już na początku mojej kosmetycznej przygody, czyli na kursie, kilka lat temu.
Uwielbiam ich tonik z kwasem migdałowym, który aktualnie wspaniale współgra z moją cerą.
Co do w/w peelingu to także muszę ich pochwalić.
Peeling ma konsystencję kremu. Dobrze się nakłada zarówno dłońmi jak i pędzlem. Przypomina maseczkę. Po aplikacji skóra nie piecze, nie jest ściągnięta. Produkt delikatnie rozpuszcza naskórek oraz natłuszcza. Zapach jest delikatny, "salonowy".
Dzięki enzymom z papai i ananasa skóra jest lekko rozjaśniona i ładnie wygładzona. Nie daje on jakiś spektakularnych efektów ale z pewnością dobrze przygotowuje cerę do nałożenia innych kosmetyków pielęgnacyjnych. Poza tym nadaje się do każdej cery także z problemami naczyniowymi.
Skład ma również dobry. Korzystając z aplikacji Cosmetic Scan bardzo szybko możecie sprawdzić skład niemalże każdego produktu kosmetycznego. Jeśli nie znajduje się on w bazie produktów wystarczy go tam dodać, a oni zajmą się resztą. Bardzo przydatna rzecz podczas zakupów stacjonarnych. Polecam!
Wracając do peelingu, to warto go robić 1-2 razy w tygodniu, wtedy efekt jest bardziej widoczny, a cera odświeżona.
Przy moich problemach z cerą takie rozwiązanie peelingowe jest najlepsze, bo nie rozdrażnia niedoskonałości tylko je wycisza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz