Od dawna chciałam przetestować ten krem.
Mój nabytek to prezent:)
Testowałam go przez 2,5 tygodnia. Codziennie. Wieczorem i rano. Zastępował mi krem na dzień i na noc. W tym samym czasie stosowałam również tonik z kwasem migdałowym, który lekko złuszczył moją twarz (i dobrze, o na tym mi zależało).
Krem propolisowo-aloesowy firmy forever posiada baarrdzzoo gęstą konsystencję. Gdy zostanie na wieczku to zastyga na twardą żółtą skorupkę.
Nałożony na twarz tępo się rozsmarowuje i tworzy delikatny film, który po chwili wtapia się w skórę.
Zapach typowo apteczny i lekką nutą propolisu.
Dobrze sprawdza się pod makijaż, nie roluje się.
Twarz po jakimś czasie zaczyna się świecić (przynajmniej u mnie).
Jest mocno odżywczy. Tak jak wspomniałam wyżej, po stosowaniu toniku na bazie kwasu migdałowego doskonale nawilżył te miejsca, przez co obyło się bez suchych skórek.
Przez to, że jest taki gęsty i "napakowany" nie spisał się na tą aurę za oknem. Po prostu... za ciężki. Być może będzie w sam raz na chłodniejsze dni.
Nie twierdzę, że był powodem pogorszenia mojej cery ale nie przyczynił się także do jej poprawy.
Spróbuję go nieco rozrzedzić żelem aloesowym i jeszcze trochę poużywać, może to coś zmieni.
Na pewno nada się np. na spierzchnięte dłonie lub inne przesuszone miejsca na ciele.
Tubka ma 113 gramów i wystarczy na długo, bo sam produkt jest niezwykle wydajny.
Jednak według mnie cena regularna jest trochę zawyżona.
To jest już chyba mój trzeci produkt tej firmy i nie wydaje mi się, żebym skusiła się na kolejny.
Pozdrawiam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz