sobota, 18 czerwca 2016

Urlop :)

Od początku czerwca czas u mnie nie zwalnia, a nawet bym powiedziała, że mega przyśpieszył ale udało się jeszcze przed nadchodzącymi zmianami wyskoczyć gdzieś w 3 rocznicę ślubu.
Choć nie był to urlop w tropikalnym kraju (szkoda ale nie mogę już latać) i nie odpoczęliśmy z mężem jakoś strasznie, bo to zaledwie 4 dni w południowej części Wielkiej Brytanii ale przynajmniej nie spędziliśmy tego czasu przed telewizorem.

Pierwszą atrakcją był Durdle Door- piękna i malownicza plaża żwirowo-kamienna z wapiennym łukiem w tle w zachodnim Lulworth.
Gdy się tam przyjeżdża to tak jakby się w ogóle nie było w Anglii.


Po spędzeniu kilku godzin w tym malowniczym miejscu udaliśmy się do hotelu w niedaleko położonym Weymouth.

Choć hotel wydaje się potężny i zachwyca swoim położeniem nad długaśną plażą to jest on dość stary ale na jedną noc był w sam raz:)

Wiecie co mnie irytuje i co sprawia, że czuję lekki wstręt... to wykładziny w pokojach hotelowych. Ogólnie nie jestem ich zwolenniczką i twierdzę, że w nich wszystko "żyje". Wiem, że są one prane, czyszczone itp. ale to nie jest to samo jak zwykłe umycie podłogi, poza tym nie oszukujmy się- większość hoteli robi to sporadycznie. 


Na drugim końcu plaży znajduje się miasteczko, które jest czystszą wersją miasta Margate, dosłownie wygląda identycznie, z tą tylko różnicą, że nie jest tak zapaskudzone i obdrapane jak to w/w.

W kolejny dzień wyruszyliśmy odwiedzić inną miejscowość, a mianowicie Portsmouth (tu akurat widok z wieży Spinnaker Tower),

trochę też zgłodnieliśmy więc...



wagamama jak zwykle nas ugościła:) mniam...

Przy okazji odwiedziliśmy Izkę- znajomą którą gorąco pozdrawiamy!

Po licznych i długich spacerach nastała pora powrotu.

To co zauważyliśmy to, to że Wielka Brytania w każdym miejscu jest nieco inna. Klimat, który panuje w  w różnych jej częściach jest inny ale i podobny. Podoba mi się ich kultura i sposób bycia, bo jest unikatowy. 


Jeśli chodzi o urlop w Wielkiej Brytanii to... no cóż jakoś tego nie czujemy, tzn. nam po prostu potrzebne jest słońce, a tu jak wiadomo różnie z tym bywa (25 stopni i szare niebo.. hmm.. nie nasz klimat).
Nie mniej jednak chwila wytchnienia była, co też jest ważne. Nie samą pracą żyje człowiek.
I tak to wyglądał nasz krótki urlopik.

Ale już za niedługo kolejny, nieco dłuższy:) jupiiii!!


Pozdrawiam
monia

6 komentarzy:

  1. Piękne zdjęcia i cudowne miejsce :* ja ostatnio byłam na Krecie i jestem zachwycona :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mysmy nosili sie z zamiarem odwiedzenia Grecji w tym roku ale jak to bywa: jesli chcesz rozsmieszyc Boga, powiedz mu o swoich planach.

      Usuń
  2. Kochana cudownie wyglądasz :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Gratulacje- sliczny brzusio :):)

    OdpowiedzUsuń