wtorek, 12 grudnia 2017

PRZYDASIE MAMY I MALUCHA

Aktualnie na forach blogowo-vlogowych śmietankę spijają pomysły na świąteczne prezenty.
W moim zabieganym świecie jakoś nie odnajduję się w tym wszystkim tak dobrze, przez co mam znaczne opóźnienia w pisaniu. Mój blog to moje hobby, więc piszę wtedy, gdy przyjdzie mi na to ochota i oczywiście znajdę chwilę wolnego czasu.
Wyskakując z przydasiami zdaję sobie sprawę, że nie przyciągnę rzeszy ale być może w jakiś sposób będzie to inspiracja dla prezentomaniaków.
Zaczynajmy.
Przygotowałam dla Was kilka rzeczy, które w moim codziennym życiu nie są jakoś strasznie przydatne ale fajnie jest je po prostu mieć, bo nikt nie wie kiedy tak naprawdę mogą się przydać.

Pierwszym i raczej niezbędnym jest krzesełko do karmienia firmy Safety 1st.
Przejrzałam mnóstwo stron z krzesełkami. Nawet dostałam jedno w spadku od siostry po jej łobuzach ale nie sprawdziło się ze względu na swoje gabaryty i nieco wysłużony stan.
W małym mieszkaniu potrzebowałam czegoś co
 a) będzie zajmować mało miejsca-logiczne 
b) będzie funkcjonalne, czyli starczy na nieco dłużej niż tylko okres karmienia
c) będzie łatwe w obsłudze, lekkie i będzie miało zdejmowaną tapicerkę
d) będzie miało 3-stopniowe pasy bezpieczeństwa
To wszystko ma właśnie to krzesełko.

Gdy okres karmienia się skończy będzie służyć maluchowi jako zwykłe krzesełko, ba nawet osoba dorosła (z odpowiednim kg) może sobie na nim usiąść.




Drugim, przyszłościowym i wielofunkcyjnym przydasiem jest krzesełko-podest dla malucha.
Mój kręgosłup sporo wycierpiał w czasie ciąży, a Jakusia rośnie i przybiera bardzo szybko, więc ułatwieniem dla mnie i nauką czegoś nowego dla niego jest właśnie to "urządzonko".




Krzesełko się składa błyskawicznie, zajmuje mało miejsca, posiada antypoślizgowe nóżki oraz górę.
Dodatkowa raczka umożliwi w przyszłości maluchowi przenoszenie go tam, gdzie sobie tego zażyczy.

Kocyk, który dostałam w prezencie, a raczej dostał go mój synek:) spełnia swoją rolę podczas wyjazdów.





Oczywiście nie jest on niezbędny ale lepiej jest chyba zabrać małą "kocykową walizeczkę" niż męczyć się z kocem, którego ciężko gdzieś upchać. Do tego maluch ma frajdę jak sam sobie go niesie.
Kocyk jest baaardzo mięciutki i dość duży. Plusem jest też ta buźka małpki. Potrafi zająć dziecko na jakiś czas.
Ciekawa rzecz.
A teraz pora na coś mniej potrzebnego, tj. Gyro Bowl, czyli miseczka niewysypka.









Co potrafi ta magiczna miska?Coś co pomoże zminimalizować bałagan w domu. Otóż miseczka jest tak zaprojektowana, że podczas ruchu w jakąkolwiek stronę jej środek się obraca nie pozwalając na wysypanie się zawartości. Fajny bajer, prawda?
U mnie jest w fazie testów, bo na razie Jakubek traktuje ją bardziej jako zabawkę niż pojemnik na żywność le poczekamy, zobaczymy.
Ma  jednak swój minus, bo gdy np. upadnie to niestety wszystko wyleci łącznie z elementami, z których została zrobiona.
 Przy mniej ruchliwym dziecku (o ile takie w ogóle istnieją) i na spacerach powinna się sprawdzić na 100%.
W utrzymaniu porządku pomaga również to:



Silikonowy śliniak.
W naszym domu śliniaki od początku nie zdawały egzaminu. Jakub ich po prostu nie lubi.
Ale może ten będzie inny.
Wprawdzie już raz pozwoliłam mu na samowolkę w postaci "dzisiaj dzidzia je sama" aby sprawdzić działanie tego cuda i skończyło się to....... no... ale coś w tej kieszonce zostało.
Śliniak wykonany jest z miękkiego silikonu i specjalnie wyprofilowany do klatki piersiowej dziecka.
Posiada regulowany, silikonowy sznurek i specjalną kieszonkę na "resztki".
I to naprawdę działa, jeśli tylko dziecko nie rzuca jedzeniem po ścianach, a wkłada je do ust.
Każdy kęs, który się nie zmieści ląduje w kieszonce, a nie na kolanach.
Dodatkowo śliniak  pełni również rolę magazynu. Wsypujemy do niego jakieś przekąski, zawieszamy na szyi dziecka i mamy spokój na jakiś czas z yyy... yyy.. (czyt. mamo ja chcę jeszcze).
Wydaje mi się, że warto.